Gospodarka się przegrzała. Stalowe firmy z trudem zarabiają na koszty

W tym roku wakacyjne spowolnienie potęgowane jest wyhamowaniem gospodarki na pograniczu recesji i brakiem nowych inwestycji, co oznacza spadek popytu na stal i obawy przed spadkiem cen - mówi Henryk Orczykowski, prezes Stalprofilu i dodaje, że trudno zarobić nawet na koszty.

  • Ubiegły rok dla firm stalowych miał dwa oblicza - pierwsze, w którym sytuacja rynkowa pozwalała zarabiać, i drugie, kiedy wraz z gwałtownym spadkiem cen stali firmy zaczęły tracić.  
  • Stalprofil chce poszerzyć asortyment w stronę wyrobów płaskich, bo dotąd specjalizuje się głównie w wyrobach długich.
  • - Celem jest długoterminowy rozwój firmy, a zysk jest "produktem ubocznym" tak zdefiniowanego celu i skutecznego zarządzania - mówi Henryk Orczykowski.

Lato to zwykle okres pewnego sezonowego spowolnienia. Czy to dlatego plac załadunkowy Stalprofilu jest pusty, samochody nie czekają na załadunek?

- Samochody ładowane na bieżąco, zgodnie z planem, to nasz ideał. Obecny poziom sprzedaży to około 700 ton dziennie z magazynu - ładujemy je sprawnie, więc kolejki nie są duże.

Chcielibyśmy sprzedawać dużo więcej, niestety, brak odpowiedniego poziomu popytu dotyka wszystkich. Zwyczajowo w okresie letnim mniej się dzieje na rynku, a producenci stali przeprowadzają remonty lub modernizacje swoich instalacji. Przez ten czas wszyscy szykują się też na okres powakacyjny, w którym huty starają się powrócić do normalnej produkcji i pozyskać nowe zamówienia. W tym roku wakacyjne spowolnienie potęgowane jest dodatkowo wyhamowaniem gospodarki na pograniczu recesji i brakiem nowych inwestycji, a to oznacza spadek popytu na stal oraz obawy przed dalszym spadkiem jej cen.

Ubiegły rok dla firm stalowych miał dwa oblicza - pierwszą część, w której sytuacja rynkowa pozwalała zarabiać, i drugą, kiedy wraz z gwałtownym spadkiem cen stali firmy zaczęły tracić.  Ta tendencja utrzymała się do połowy obecnego roku. Filozofia działania na tak zmiennym rynku polega na tym, żeby to, co firma zarobiła w tym lepszym okresie, było wielokrotnie większe niż późniejsze ewentualne straty. Podobnie było w poprzednim, pandemicznym roku, który także miał okresy sprzyjające zarabianiu i trudniejsze, w którym występowało bardzo wiele ryzyk.

Ostatnie lata nauczyły nas tego, aby wszystkie procesy zarządcze wiązać z wypracowanym w firmie systemem zarządzania ryzykami, w większości niestandardowymi. To była i jest nasza codzienność. Dzięki takiemu podejściu w całej grupie kapitałowej na bieżąco możemy łagodzić skutki dynamicznie zmieniającego się otoczenia. Zwłaszcza że sytuacja nadal jest bardzo trudna i w dalszym ciągu wymaga podejmowania niestandardowych działań.

Ciężko jest zarobić na koszty, co zresztą pokazały wyniki półroczne wielu firm z branży. Z pewnością łatwiej będzie przetrwać tym, którzy już w trakcie hossy myśleli o przygotowaniach do gorszej koniunktury.  

Wiosną zarząd Stalprofilu zyskał kolejną kadencję, kolejne 5 lat pracy, więc akcjonariusze wasz sposób radzenia sobie z ryzykami ocenili raczej pozytywnie.

- Powołując zarząd na następną kadencję, akcjonariusze po raz kolejny obdarzyli nas dużym zaufaniem, oczekując jednocześnie kontynuacji w wypełnianiu nakreślonych dla spółki długoterminowych celów. W mojej filozofii zarządzania celem jest długoterminowy rozwój firmy. Trochę przewrotnie mogę powiedzieć, że zysk jest "produktem ubocznym" tak zdefiniowanego celu i skutecznego zarządzania. Jego wielkość zależy od sytuacji na rynku i zdolności organizacji do unikania ryzyk i wykorzystania szans.

Patrząc na "nowożytną" historię funkcjonowania Stalprofilu, na te 23 lata obecności na giełdzie, w naszych wynikach zawsze widzimy większy lub mniejszy, ale jednak zysk. Oczywiście mieliśmy w tym czasie również sytuacje kryzysowe, jak na przykład przymusowa restrukturyzacja ZRUG Zabrze, któremu powinęła się noga przy jednym z dużych kontraktów i odnotował pokaźne straty, ale pokazaliśmy, że umiemy radzić sobie z tymi sytuacjami, oczywiście przy wsparciu i zrozumieniu ze strony głównych akcjonariuszy i członków Rady Nadzorczej.

Stabilność składów organów spółki, zaczynając od kluczowych akcjonariuszy, poprzez radę nadzorczą i stabilny skład zarządu, stanowi mocną stronę Stalprofilu i jest gwarancją kontynuacji przyjętej dla spółki strategii rozwoju. Służy też temu pozostawiana corocznie przez akcjonariuszy duża część wypracowywanych przez spółkę zysków z przeznaczeniem na cele rozwojowe.

Czy związki zawodowe to trudny akcjonariusz?

- Relacje zarządu z akcjonariuszami są bardzo ważnym obszarem zarządzania, do którego przywiązuję bardzo dużą wagę. Z całą odpowiedzialnością mogę stwierdzić, że w Stalprofilu związki zawodowe są bardzo dobrymi i odpowiedzialnymi akcjonariuszami, dbającymi o rozwój firmy i dającymi zarządowi skuteczne narzędzia do realizacji tego celu.

Filozofią i celem działania związków zawodowych jest utrzymanie miejsc pracy oraz poprawa warunków pracy i płacy. Jeżeli związek może dodatkowo kreować nowe miejsca pracy, to można powiedzieć, że osiągnął pewien ideał w realizacji swojej filozofii. My w tym okresie, o jakim mówię, zbudowaliśmy bezpośrednio w firmie ponad 550 miejsc pracy, a licząc z jej otoczeniem to w sumie nawet kilka tysięcy. Związki to doceniają i zostawiają pieniądze w firmie, żeby kontynuować ten rozwojowy trend.

Mówił pan, że sytuacja jest trudna, więc jak miałby teraz wyglądać rozwój?

- To prawda, sytuacja jest trudna, zwłaszcza dla firm takich jak nasza, usługowych. Z optymizmem jednak patrzymy w przyszłość i mając umocowanie na następną kadencję, intensyfikujemy działania rozwojowe, gdyż wiemy, że po okresie dekoniunktury zawsze przychodzi zwiększona aktywność gospodarcza, na którą chcemy się przygotować. My nie wytwarzamy nowego produktu, a handlując wyrobami stalowymi gotowymi bądź wewnętrznie przetworzonymi, musimy zaspakajać potrzeby ze strony klientów na towary ogólnie dostępne na rynku.

W obecnej sytuacji koncentrujemy działania rozwojowe na doskonaleniu narzędzi związanych z wykonywaniem usługi.

Musimy być przygotowani na każde żądanie klienta. Do tego powinniśmy doskonalić bazę materialną, finansową, rozwiązania logistyczne, szkolić ludzi.

Liderem innowacyjności w grupie jest z pewnością Izostal S.A., który pracuje obecnie nad technologiami umożliwiającymi bezpieczny przesył paliwa przyszłości, jakim jest wodór. Jego projekty rozwojowe zmierzają do wytypowania gatunków stali najlepiej nadających się do produkcji rur do transportu wodoru oraz opracowania specjalistycznej powłoki zabezpieczającej wnętrze takich rur.

Elementem tej polityki jest także rozwój spółki Kolb, która kupuje cyfrowo sterowane maszyny, robotyzuje proces produkcji, wdraża innowacyjne technologie oraz nowoczesny system informatyczny do zarządzania produkcją. Wszystko po to, żeby można było budować bardziej zaawansowane konstrukcje stalowe.

Innym przykładem jest budowa kolejnego magazynu wysokiego składowania oraz wdrażanie nowoczesnych rozwiązań logistycznych, żeby móc szybciej obsłużyć klienta i zaoferować szerszą ofertę asortymentową.

W jakim kierunku?

- Zawsze byliśmy wyspecjalizowani głównie w wyrobach długich. Oferta wyrobów płaskich była mniejsza. Teraz chcemy rozwinąć także ten obszar.

Jakie są pana zdaniem perspektywy na przyszłość rynku?

- W dłuższym okresie perspektywy są dobre. Istnieje plan rozwoju, inwestycji publicznych i środki na te inwestycje prędzej czy później muszą być odblokowane. Na razie jednak bazujemy głównie na inwestycjach prywatnych, a tu występuje duża niepewność, co dotyczy całego rynku.

Od dawna mówimy o spowolnieniu, a w tej chwili może nawet zapaści nie tylko w Polsce, ale w całej Europie. Zużycie jawne stali spada w całej Europie, ceny spadają w całej Europie.

To spowolnienie jest spowodowane pewnym przegrzaniem gospodarki, ale przede wszystkim sytuacją geopolityczną, niepewnością związaną z wojną. Z punktu widzenia inwestorów z Azji, Ameryki czy Dalekiego Wschodu to nie jest wojna między Rosją a Ukrainą. To jest wojna w Europie, więc cały obszar jest elementem pewnego ryzyka inwestycyjnego.

U nas skutki tego spowolnienia są dużo mocniej odczuwalne właśnie przez brak pieniędzy z KPO, a przez to przez niższy poziom inwestycji publicznych. Prawdopodobnie to nie kwestia tylko tego roku, ale jeszcze pierwszej połowy przyszłego.

Jak mówiłem, na razie czeka nas trudny okres, ta sytuacja musi się w końcu zmienić i na pewno się zmieni.

Piotr Myszor

Źródło: wnp.pl