Lepszy rok dystrybucji stali

W segmencie dystrybucji stali rok nie był zły, bo mieliśmy dwa okresy wzrostu cen. Pozwoliło to na poprawę wyników.

W segmencie dystrybucji stali rok nie był zły, bo mieliśmy dwa okresy wzrostu cen. Pozwoliło to na poprawę wyników. Producenci stali skorzystali tylko na pierwszej podwyżce. Kolejna zbiegła się z szybkim wzrostem cen surowców, który zniwelował nie tylko skutki obecnego zwiększenia cen, ale nawet część zysków wypracowanych wcześniej - mówi Jerzy Bernhard, prezes Stalprofilu.

Jak ocenia Pan zapowiedziane wzmocnienie ochrony europejskiego rynku stalowego?

- To rozwiązanie dobre dla wszystkich, zarówno producentów, jak i dystrybutorów.

Bez wprowadzenia barier nie uchronimy hutnictwa w Europie. Nadmiar mocy produkcyjnych na całym świecie jest ogromny – średnie wykorzystanie mocy produkcyjnych to obecnie około 70 proc. Powoduje to wzrost presji importowanej stali. 

Brak ochrony rynku spowodowałby zalanie rynku stalą w cenach, jakich europejskie huty nie były by w stanie zaakceptować. 

Jaki był dla branży mijający rok?

- W segmencie dystrybucji stali rok nie był zły, bo po raz pierwszy od dłuższego czasu mieliśmy dwa okresy wzrostu cen, w drugim i czwartym kwartale. Pozwoliło to na poprawę wyników. 

Dla producentów stali ten okres nie był już taki dobry, bo w zasadzie sprzyjała im tylko jedna podwyżka, ta pierwsza, która miała miejsce w drugim kwartale. Teraz ceny także rosną, ale to wynik wzrostu kosztu surowców, które drożeją szybciej niż stal. Spowodowało to, że wzrost kosztów zniwelował nie tylko skutki obecnego zwiększenia cen, ale nawet część zysków wypracowanych przez producentów w ciągu drugiego kwartału. 

W Polsce zaczęliśmy od zastoju inwestycyjnego. Czy na tym rynku coś się ruszyło?

- W najbardziej interesującym nas segmencie infrastruktury przesyłowej przetargi są uruchamiane, ale w zestawieniu z planami tempo jest zdecydowanie niewystarczające. 

Poza tym przetargi publiczne to przede wszystkim koleje, drogownictwo i energetyka, zarówno w sferze rozwoju sieci przesyłowych, jak i budowy nowych bloków. W drogownictwie przetargi powoli ruszyły, ale jest sporo opóźnień. W wypadku kolei opóźnienia są jeszcze większe. 

W budowie bloków energetycznych mamy zastój, wynikający częściowo z niepewności bardziej politycznej lub raczej systemowej, wywołanej brakiem decyzji, czy przechodzimy w stronę gazu, czy nadal rozwijamy energetykę węglową, której unijna polityka nie sprzyja. 

Największy znak zapytania to rozbudowa sieci energetycznych. Dla sektora to ważny rynek, ponieważ przy budowie słupów zużycie stali jest dość duże. Cały zakres budowy nowych sieci 400 kV jest opóźniony bardzo mocno. To też wynika z braku sprzyjającej atmosfery, a przede wszystkim protestów posiadaczy gruntów. Każdy planowany przebieg linii przesyłowej budzi protesty, bo działki na terenach, którymi są prowadzone linie energetyczne tracą na wartości. Wymaga to więc wypracowania jakiejś metodyki negocjacji czy płacenia odszkodowań.

Sprawy toczą się wolno i należałoby to przyspieszyć.

Duży spadek inwestycji obserwujemy w budownictwie, zwłaszcza mieszkaniowym. Przemysły energochłonne działają na poziomie podobnym do ubiegłorocznego.

Czego spodziewa się Pan w przyszłym roku?

- Na razie wygląda na to, że pierwszy kwartał przyszłego roku będzie okresem dalszego wzrostu cen. Rosnące ceny surowców pogarszają rentowność hutnictwa i musi ono szukać rozwiązania we wzroście cen.

Okresom wzrostu cen zwykle towarzyszy stosunkowo wysoki poziom popytu, zarówno na rynku krajowym, jak i w eksporcie. Tak jest również obecnie.

Jaka będzie sytuacja w kolejnych kwartałach trudno powiedzieć. Zaostrzająca się obecnie sytuacja polityczna nie sprzyja gospodarce.

Źródło: www.wnp.pl