Rynek potrzebuje państwa jako aktywnego inwestora

– Po epidemii państwo powinno uruchomić większą liczbę inwestycji, które dawałyby firmom możliwości osiągania przychodów. Osłabiony rynek prywatny ich nie zapewni. Ważne, by w tych przetargach stawiać na krajowe firmy, a nie przedsiębiorstwa spoza Unii Europejskiej. Unijne przepisy wskazują wiele sposobów, jakimi można to robić – mówi Jerzy Bernhard, prezes Stalprofilu.

  • Dwa przypadki koronawirusa w firmie spowodowały zamknięcie jednego ze składów na 2 tygodnie.
  • Stalprofil nie nastawia się na duże zmiany swojego modelu biznesowego, ale ma możliwości finansowe  jego dostosowania do nowych warunków.
  • Firma skorzystała z zapewnionego przez tarczę antykryzysową przesunięcia niektórych płatności, ale nie widzi wsparcia dla swojego core businessu.

Czy Stalprofil odczuł bezpośrednio skutki pandemii koronawirusa?

– Nie ma grup wyłączonych spod działania pandemii i nas także ona dotknęła. W naszym dziale w Katowicach u dwóch pracowników stwierdzono zakażenie i w związku z tym przez 2 tygodnie skład ten był praktycznie wyłączony z pracy. Część sprzedaży przejął dział handlowy w Dąbrowie Górniczej, ale przy swoim asortymencie i ze swoimi zasobami ludzkimi nie był w stanie w pełni pokryć straty sprzedaży. Jeżeli wcześniejszą sprzedaż obydwu składów w sumie potraktować jako 100 proc., to uzyskaliśmy 70 proc. wyniku.

Odpowiadając na zagrożenia powodowane przez epidemię, staraliśmy się pracownikom zapewnić najlepsze warunki do pracy. Podjęliśmy szereg przedsięwzięć, żeby chronić załogę przed zakażeniami i tych zakażeń na terenie składów nie było. Te, które się zdarzyły, pochodziły z zewnątrz – od członków rodzin pracowników.

Czy odczuliście zmianę także ze strony kontrahentów?

– Od końca pierwszego kwartału zdarzały się sytuacje ograniczania odbiorów przez naszych klientów, przy czym nasza specyfika jest taka, że nie jesteśmy z nimi związani długoterminowymi umowami na konkretne dostawy. Oferujemy z naszych magazynów uniwersalne towary.

W przypadku naszej drugiej działalności, czyli dostaw i realizacji dla potrzeb sieci gazowych, nie obserwujemy negatywnego wpływu. Tam działają kontrakty długoterminowe, realizowane przez podmioty państwowe, które mają zapewnione finansowanie inwestycji.

Czy pandemia na trwałe zmieni funkcjonowanie waszej firmy lub szerzej – przemysłu w Polsce?

– Nie nastawiamy się na zmianę modelu biznesowego, ale nie możemy wykluczyć pewnych zmian związanych z sytuacją naszych odbiorców i obrazem rynku po epidemii. Mamy zaplecze finansowe, żeby móc myśleć o zmianach czy poszerzeniu asortymentu lub portfolio oferowanych przez nas usług, zależnie od bieżących potrzeb.

Efektem nadejścia trudniejszych czasów dla gospodarki jest zwykle zwiększenie staranności zakupów, jeszcze większe zmniejszanie zapasów przez naszych odbiorców. Coraz bardziej przechodzą oni w stronę kupowania szerszego asortymentu, ale odbieranego w mniejszych ilościach. Możemy się spodziewać dalszego zwracania się rynku w stronę bardziej rozdrobnionego modelu handlu, w którym odbiorcy bardzo starannie dobierają wielkość zamówień i rodzaj asortymentu. To trend obserwowany od lat, który teraz może się nasilić. W ostatnich latach dokonaliśmy wielu inwestycji i jesteśmy przygotowani do tego typu sprzedaży. Unowocześniliśmy magazyn w Dąbrowie Górniczej, kończymy w Katowicach modernizację usprawniającą załadunek niewielkich ilości poszczególnych asortymentów.

Czy z punktu widzenia waszej firmy rozwiązania tarczy się sprawdziły? Z jakichś skorzystaliście?

– Tak, z niektórych rozwiązań tarczy już skorzystaliśmy, ale dotyczyły one przede wszystkim przesunięcia płatności niektórych naszych zobowiązań, np. rat kredytu inwestycyjnego.

Jeżeli chodzi o nasz core business, nie widzimy wsparcia. Jest wiele ścieżek wsparcia polskich przedsiębiorstw, które należy wykorzystać.

Formą ochrony polskich przedsiębiorstw, po jaką państwo powinno sięgnąć, jest tworzenie im warunków do wygrywania przetargów finansowanych przez Skarb Państwa i powiązane z nim podmioty, a nie wybieranie w takich przetargach przedsiębiorstw spoza Unii Europejskiej.

Unijne wytyczne dotyczące udziału oferentów z państw trzecich w unijnym rynku zamówień publicznych oraz wprowadzania na ten rynek towarów z państw trzecich pokazują możliwe ścieżki. Praktycznie z każdego ich zapisu wynika, jakimi drogami trzeba podążyć, aby środki przeznaczane na inwestycje przez państwo czy Unię Europejską kierować na rodzimy rynek.

Mam na myśli podnoszenie warunków jakościowych czy certyfikację. Jest wiele przedsięwzięć ograniczających dostęp do rynku, który robi się zbyt mały nawet dla unijnych przedsiębiorców. Jeżeli jeszcze wpuszczamy na niego firmy z państw trzecich, to skazujemy na biedę rodzime przedsiębiorstwa.
Nie wystarczy dołożyć trochę grosza do pracowników czy bieżącego funkcjonowania firm, skoro potężne miliardy złotych angażowane w inwestycje publiczne są kierowane do przedsiębiorców z państw trzecich. Trzeba przy tym podkreślić, że one wygrywają dlatego, że nie mają tak licznych ograniczeń technicznych, technologicznych, jakościowych czy środowiskowych, jakie są bezwzględnie wymagane od przedsiębiorstw z Unii Europejskiej, co pozwala im produkować przy niższych kosztach, a więc oferować potem niższe ceny.

Cierpi na tym unijne hutnictwo, cierpi przemysł maszynowy i inne branże, które te wymagania muszą spełnić, ponosząc duże koszty.

Jak państwo powinno się zachować po epidemii?

– Przedsiębiorcy byliby zadowoleni, gdyby po epidemii państwo uruchomiło większą liczbę inwestycji, które dawałyby firmom możliwości osiągania przychodów, których osłabiony rynek prywatny nie zapewni. Trzeba jednak brać pod uwagę także realne możliwości budżetu państwa.

Wrócę do kwestii przetargów, ale to bardzo ważny element. Udostępnianie inwestycji przedsiębiorstwom spoza UE to podcinanie gałęzi, na której wszyscy siedzimy, bo działa na szkodę polskich firm, które tu zatrudniają pracowników, tu płacą podatki. Wspierając w taki sposób krajowe firmy, zapewniamy sobie powrót części tych środków do budżetu i możliwość wykorzystania ich do finansowania np. służby zdrowia czy edukacji, a transferując je poza kraj, a nawet poza UE, tracimy je.

W obecnej sytuacji trzeba też zastanowić się nad programami socjalnymi. Powiększanie ich napędziło inflację, spowodowało wzrost cen, który już obniżył realny poziom wsparcia. Co z tego, że ludzie dostaną dodatkowe pieniądze, skoro realnie ich siła nabywcza spada i wcale nie mogą sobie pozwolić na więcej niż dotąd.

Na ile przedsiębiorcy przez wspólne działania mogą sobie pomóc?

– To kolejny aspekt tego, na co już zwracałem uwagę – należy wspierać krajowe firmy także przy własnych zleceniach, zakupach czy inwestycjach przedsiębiorstw. My staramy się taką politykę prowadzić. Kontrakty, które realizujemy, wymagają usług logistycznych i 100 proc. takich zleceń otrzymują polskie firmy, także na transport poza granice kraju.

Jakiego rozwoju sytuacji do końca roku się spodziewacie?

– Na razie z niepokojem obserwujemy pogarszającą się sytuację branży stalowej. Obserwujemy spadek produkcji i znaczący spadek zużycia jawnego, spowodowany m.in. przestojami w produkcji firm różnych branż. Huty zatrzymały w wielu przypadkach swoje jednostki produkcyjne, bo ich funkcjonowanie spadło poniżej poziomu opłacalności.

W tej chwili sytuacja wymaga wzrostu cen na wyroby hutnicze, choćby po to, by zapewnić rentowność podstawowym gałęziom produkcji.

Rozmowa powstała w ramach projektu EEC Defence – Razem bronimy gospodarki, animowanego przez Grupę PTWP, organizatora EEC Online (18-20 maja) oraz Europejskiego Kongresu Gospodarczego (EEC 2-4 września). Partnerzy EEC wymieniają się informacją, wiedzą, doświadczeniem, pomysłami na radzenie sobie w trudnych czasach.
Źródło: www.wnp.pl