Stalówka w uśpieniu. Kiedy poprawa?

Spółki z branży wskazują przede wszystkim na brak inwestycji. Niestety, trudno liczyć na natychmiastową poprawę. Nadziei na wsparcie środków z Krajowego Planu Odbudowy brak, a nawet gdyby program wdrożono, to przedsiębiorcy nie znają jego szczegółów. W tle utrzymujące się inflacja i wysokie koszty.

Według danych World Steel Association w pierwszych dwóch miesiącach roku światowa produkcja stali spadła o 0,8 proc., a w Unii Europejskiej – o 14,3 proc. Odbicie, szczególnie w krajach Wspólnoty, utrudniać będą m.in. rosnące stopy procentowe oraz wojna w Ukrainie.

Brak inwestycji

– Obecna sytuacja na krajowym rynku stali nie napawa optymizmem. Niski poziom inwestycji centralnych oraz lokalnych i związana z tym słaba kondycja branży budowlanej znajdują odzwierciedlenie w pojawiających się już statystykach produkcji i zużycia stali w bieżącym roku. Dostępne dane Hutniczej Izby Przemysłowo-Handlowej za styczeń 2023 r. pokazują spadek produkcji stali surowej w Polsce o 24,6 proc. w ujęciu rocznym i spadek zużycia jawnego stali aż o 33,6 proc. Potwierdzają więc to, o czym dystrybutorzy stali mówią już od kilku miesięcy – popyt na stal maleje i nie widać realnych możliwości, by w najbliższym czasie mógł się znacząco zwiększyć – komentuje dla „Parkietu” Henryk Orczykowski, prezes Stalprofilu.

Szczególnie duże problemy widać w budownictwie mieszkaniowym. W przypadku Bowimu chodzi o małe i średnie podmioty, które wstrzymują inwestycje. Trudna sytuacja utrzymuje się w tej kategorii od pandemii, dlatego sytuacja wydaje się być częściowo opanowana. – Podzielamy stanowisko naszych konkurentów – również obserwujemy duże problemy ze sprzedażą, co w konsekwencji wywołuje problemy płynnościowe, szczególnie małych i średnich spółek z budownictwa mieszkaniowego. Dla Bowimu branża ta stanowi kilkanaście procent całości biznesu. Problemy widać tu jednak w zasadzie od czasu rozpoczęcia pandemii, dlatego jesteśmy gotowi na obecną sytuację – dodaje Jacek Rożek, wiceprezes Bowimu.

Wspomniane kwestie odbijają się na wynikach. Szacunkowe przychody Stalprofilu w IV kw. osunęły się o 12 proc., do 294,3 mln zł, a strata netto wyniosła 5,9 mln zł wobec 26,3 mln zł zysku przed rokiem. W przypadku Stalproduktu przychody utrzymały się na poziomie z 2021 r., jednak zysk netto zleciał o 75 proc., do 31,4 mln zł.

Nadzieją samochody?

Pewną równowagę starają się zapewnić producenci aut. Według danych Polskiego Związku Przemysłu Motoryzacyjnego w marcu liczba zarejestrowanych nowych aut skoczyła w górę o 21,2 proc., a w całym I kw. – o 17,8 proc. Tutaj też jednak sytuacja może się odmienić w II półroczu. – Na samym początku roku widzieliśmy, częściowo udaną, próbę podniesienia cen blach walcowanych. Trend powrotu popytu i lekkiego wzrostu cen zahamowały dane z Chin, z których wynikało, że gospodarka nie rośnie tak szybko, jak się spodziewano. Pojawiły się zatem obawy o to, że popyt okaże się słabszy. Dobrze wygląda za to popyt ze strony branży motoryzacyjnej, chociaż i tutaj pojawiają się obawy o II półrocze, ponieważ dotychczas realizowano wcześniej złożone zamówienia. Najgorzej wygląda sytuacja, jeśli chodzi o wyroby długie, co jest efektem niskiego popytu ze strony budownictwa – mówi Jakub Szkopek, analityk Erste Securities.

Sytuację na tym rynku zmienić mogą także nagłe wyłączenia w zakładach ArcelorMittal oraz Tata Steel. – W ostatnim czasie doszło do kilku wydarzeń ograniczających dostawy wyrobów płaskich w Europie, w tym dla branży motoryzacyjnej. Chodzi m.in. o pożary w wielkich piecach w dwóch hutach ArcelorMittal, problemach linii do zimnego walcowania Tata Steel czy wyłączeń z powodu konserwacji. Może to mieć znaczenie, zarówno jeśli chodzi o dostępność materiałów, jak i ich cenę – uzupełnia prezeska Polskiej Unii Dystrybutorów Stali Iwona Dybał. Widać już, że firmy szykują się do wykorzystania tej trudniejszej sytuacji. – Pozytywnym sygnałem są zwiększone w lutym zakupy i wzrost, po raz pierwszy od połowy ubiegłego roku, stanów magazynowych. Może oznaczać to, że część dystrybutorów przygotowuje się powoli do zwiększonych zamówień – zauważa Dybał.

Niepewna przyszłość

Dane World Steel Association sugerują, że w tym roku światowy popyt na stal podskoczy o 2,3 proc., a w 2024 r. – o 1,7 proc. Prym wieść będą jednak Japonia, Indie, Stany Zjednoczone oraz Chiny. Z kolei w krajach UE oraz Wielkiej Brytanii popyt na stal w tym roku ma spaść o 0,4 proc., natomiast w 2024 r. – wzrosnąć aż o 5,6 proc. Pesymistycznie względem 2023 r. jest nastawiony także Eurofer, jednoczący europejskich producentów stali, który zakłada spadek popytu na stal w UE o 1,6 proc.

W 2022 r. w Polsce wyprodukowano około 7,7 mln ton stali, o 8,6 proc. mniej niż w 2021 r. – wynika z danych World Steel Association. Zużycie jawne wyrobów stalowych, zgodnie z informacjami HIPH, sięgnęło 15,3 mln ton. W warunkach wysokiej inflacji oraz kosztów produkcji podtrzymanie ubiegłorocznych wyników zużycia wydaje się być bardzo trudne. – Prognozowanie popytu w bieżącym roku jest tak samo trudne jak w minionym, który obarczony był zawirowaniami wojennymi, a następnie inflacją. Oba czynniki wciąż są aktualne i dalej będą odciskać na rynku swoje piętno. Sądzę, że jeśli utrzymamy poziom konsumpcji stali z zeszłego roku, będzie to pozytywny wynik, jednak realnie spodziewamy się niewielkiego, ale jednak spadku zużycia stali w Polsce – uważa prezeska PUDS.

Większe nadzieje branża wiąże z II półroczem oraz przyszłym rokiem, kiedy to ma znacznie spadać inflacja oraz koszty energii. – Na horyzoncie są pozytywne czynniki, które mogą wpłynąć na wzrosty, ale jest to horyzont na tyle daleki, że branża stalowa powinna je odczuć dopiero w 2024 r. Mam na myśli przede wszystkim spadek cen energii, która ograniczała produkcję w wielu branżach. Wiele prognoz wskazuje również na to, że w drugiej połowie roku inflacja powinna być jednak znacznie niższa, co także oznacza, że możliwości gospodarki będą większe – podkreśla Dybał.

Dystrybutorzy z kolei liczą na inwestycje. – Patrzymy w przyszłość z dużą rozwagą. Obecnie widzimy, że kluczowi klienci (nie z budowlanki) maja zapełnione portfele zamówień na kilka miesięcy w przód, co daje pewną nadzieję. Liczymy również na rozważną politykę producentów w zakresie podaży wyrobów stalowych oraz na rozpoczęcie zapowiadanych przez rząd inwestycji, co zapewne byłoby mocnym bodźcem również dla inwestycji prywatnych – podkreśla Rożek.

Sytuację mógłby poprawić napływ środków na inwestycje z Krajowego Planu Odbudowy. Nowelizacja ustawy o Sądzie Najwyższym, która miałaby spełnić wymagania Komisji Europejskiej i jednocześnie zaważyć na odblokowaniu 35,4 mld euro środków unijnych, cały czas jest analizowana przez Trybunał Konstytucyjny. Co więcej, firmy nie znają szczegółów KPO i nie wiedzą, jak przygotować się do jego ewentualnego wdrożenia. – W obecnych realiach współfinansowanie inwestycji ze środków KPO mogłoby ułatwić przedsiębiorcom podjęcie decyzji o inwestycji, co przyczyniłoby się do pobudzenia gospodarki. Problem jednak w tym, że program KPO nadal nie jest uruchomiony. Co więcej, spółki nie znają warunków i terminu konkursów na pozyskanie finansowania z KPO, a nie znając szczegółowych kryteriów, nie mogą ocenić, czy mają szanse na środki. Nie znając dodatkowo terminów konkursu, wstrzymują przygotowanie projektów. A przygotowanie inwestycji zajmuje dużo czasu – alarmuje prezes Stalprofilu.

Średnioterminowe prognozy dla branży wydają się być całkiem dobre. Dużo mogą zmienić planowane wydatki w Chinach oraz potencjalna odbudowa Ukrainy. – Na rynku widać trend inwestycji w bardziej zaawansowane produkty, z kolei producenci wielkopiecowi angażują środki w rozwiązania ograniczające emisje produkcji. Szansą dla rynku z pewnością jest sytuacja w Chinach. Zgodnie z raportem Bloomberga budżety chińskich prowincji są wyższe o 20 proc. i mają być skierowane głównie w inwestycje infrastrukturalne. Z kolei w długim terminie szansą może być odbudowa Ukrainy, która po wojnie będzie potrzebowała głównie inwestycji w infrastrukturę – podsumowuje Szkopek.

Gabriel Uryniuk

Źródło: Parkiet