Stale dostosowujemy naszą działalność do rynku
Rozmowa „MH" z Jerzym Bernhardem prezesem zarządu Stalprofil SA w Dąbrowie Górniczej
Wpływ na tę sytuację mają duże inwestycje, które są obecnie prowadzone w naszym kraju. Od kilku lat obserwujemy jak zmienia się rynek dystrybucji i musimy się do tych zmian przyzwyczaić i przygotować. Generalnie dystrybucja materiałów stalowych zmienia się w kierunku dostaw materiałów ściśle wyselekcjonowanych, częściowo przetworzonych, przygotowanych pod konkretną budowę. Krótko mówiąc kiedyś liczyły się tony, a dziś szybkość i jakość obsługi. Często zdarza się, iż na samochodzie wyjeżdżającym ze składu jest nawet po kilkadziesiąt pozycji różnych gatunków wyrobów. Inwestor zamawiający stal oczekuje, że zostanie ona odpowiednio przycięta i przygotowana. W ten sposób oszczędza on czas jak i również unika odpadów, co w konsekwencji przekłada się na szybkość prowadzonych prac, a na końcu wynik ekonomiczny.
Wracając do wyników Stalprofilu to są one bardzo dobre i pozwalają na dalsze inwestowanie oraz spokojną i szerszą współpracę z instytucjami finansowymi, która przy naszej działalności jest niezbędna. Ze względu na to, że jesteśmy spółką notowaną na Warszawskiej Giełdzie Papierów Wartościowych to przed oficjalnym terminem tj. 25 września nie mogę ujawnić konkretnych danych. Powiem jednak, że są one powyżej tego co zakładaliśmy. To bardzo nas cieszy. Spodziewamy się, że do końca roku, czyli przez te ostatnie niespełna 4 miesiące sytuacja się nie zmieni, a rok 2018 spółka będzie mogła zaliczyć do udanych.
„MH": Mówił Pan o zmianach jakie zachodzą na rynku dystrybucji stali. W jaki sposób przygotowujecie się do nich?
J.Bernhard: Bardzo ważnym czynnikiem dla klienta jest szybkość obsługi i szeroki wachlarz asortymentu. Aby sprostać tym wymaganiom trzeba dysponować nowoczesnymi, szybkimi urządzeniami, uniknąć pomyłek. To clou sprawnej obsługi, które daje gwarancje zadowolenia klienta i sukcesu.
Stalprofil widząc zmiany zachodzące na rynku zmodernizował swoje składy w Dąbrowie Górniczej i Katowicach tak, by sprostać oczekiwaniom klientów. Posiadamy nowoczesne, szybkie, sterowane radiowo suwnice, które bardzo skróciły czas załadunku. Oczywiście w ślad za tym trzeba było dokonać zmian w części biurowej. Wymagało to rozbudowy systemu komputerowego, tak by w czasie kompletowania i ładowania zamówienia na samochód zostały przygotowane potrzebne dokumenty: atesty, faktury ect.
Rynek nadal ewoluuje i chcąc utrzymać swoją wysoką pozycję musimy cały czas monitorować go i przygotowywać na dalsze zmiany, które idą w kierunku jeszcze większej automa-
J.Bernhard: Stalprofil jako spółka matka ma dwie lokalizacje w Dąbrowie Górniczej i Katowicach. W 2016 roku podjęliśmy decyzję o włączeniu w struktury Stalprofilu spółki ZRUG Zabrze, która obecnie funkcjonuje jako autonomiczny oddział w Zabrzu. Spółką zależną jest Izostal, który w ostatnim czasie wykupił 100 procent udziałów w spółce KOLB.
Co nas skłoniło do sprzedaży KOLBU Izostalowi? Głównie położenie obu firm w jednej miejscowości. Odległość jaka je dzieli to zaledwie 1-2 kilometry. Nadzór właścicielski na odległość nie zawsze się sprawdzał. Jednocześnie możemy wykorzystać efekt syner-gii poprzez wykorzystanie pewnych służb Izostalu w działalności KOL-Bu. Obie te spółki coraz bardziej zbliżają się ze swoim profilem działalności. I w konstrukcjach wykonywanych przez KOLB jak i w rurach z Izostalu występują powłoki ochronne. Tak więc wspólna praca nad jakością, czy rodzajami powłok ochronnych na bazie Zakładu Badawczo-Rozwojowego Izostalu przyniesie z całą pewnością rozwój techniczno-technologiczny oraz wymierne efekty dla obu firm.
„MH": Najnowocześniejsza fabryka izolacji wewnętrznych i zewnętrznych rur - Izostai, realizuje kolejne kontrakty dla bardzo wymagających klientów m.in. z sektora gazowego. Czy w planach tej spółki są kolejne inwestycje rozwojowe?
J.Bernhard: W tej chwili Izostal pracuje na pełnych mocach produkcyjnych. Została wprowadzona 3 zmiana, często 6 dni w tygodniu. To zwiększenie zmia-nowości pozwoliło na bieżącą obsługę dostępnych kontraktów wynikających z podpisanych umów jak i dla klientów z tzw. wolnej ręki. Na razie jest to optymalny wariant produkcyjny. Czy będziemy zwiększać produkcje? To będzie zależeć od rozwoju rynku europejskiego. Zdajemy sobie sprawę, że za kilka lat najważniejsze inwestycje w Polsce zostaną zakończone i koncentrowanie się tylko i wyłącznie na rynku krajowym może nie być wystarczające. Tak więc zarząd Izostalu prowadzi zakrojoną na szeroką skale promocję spółki w Europie i świecie, tak by była ona rozpoznawalna. Szereg zakładów izolacji rur w Europie przestało funkcjonować dlatego też Izostal wchodzi ze swoją ofertą i zwiększa sukcesywnie swój udział na tym rynku. Spółka jest coraz lepiej postrzegana i liczymy, że eksport będzie się nadal dynamicznie rozwijał.
J.Bernhard: Luka pokoleniowa dała o sobie znać, ale największe problemy mamy już za sobą. Nie było to łatwe zadanie, ze względu na brak wykwalifikowanych pracowników. Przez pewien czas musieliśmy korzystać z pomocy agencji pracy tymczasowej oraz pracowników zagranicznych, szczególnie w czasie uruchamiania 3 zmiany w Izostalu. Zdajemy sobie sprawę, że oferta pracy musi być na tyle atrakcyjna, by ludzie młodzi chcieli u nas pracować i związać się z firmą na długie lata. Widzimy co dzieje się na rynku, dlatego też staramy się oferować dobre wynagrodzenie i warunki pracy. Nie jest to łatwe, bo wymagania przyszłych pracowników są często zbyt wygórowane. Zarówno Stalprofil jak i pozostałe spółki Grupy Kapitałowej przez lata swej działalności zdołały wypracować sobie pozycję i markę wśród pracowników i lokalnego otoczenia, co w pewnym stopniu ułatwia nam poszukiwania.
W ostatnim miesiącu wakacji unormowała sią sytuacja zatrudnieniowa i mogliśmy zrezygnować z pomocy firm zewnętrznych. Na dzień dzisiejszy mamy pełne obsady. Przez ten najtrudniejszy okres, jak już wspominałem, korzystaliśmy także z pracowników zagranicznych, głównie Ukraińców. Podyktowane było to znajomością języka polskiego, a także języka rosyjskiego przez naszych pracowników. Nie było więc problemów w komunikacji, która jest bardzo ważna podczas pracy. Nie nastawiamy się na zwiększanie zatrudnienia pracowników zagranicznych. Chcemy bazować na pracownikach z danego regionu i musimy mieć dla nich atrakcyjną ofertę.
W tak zaawansowanym technicznie i technologicznie zakładzie jak Izostal proces szkolenia jest długotrwały i nie możemy sobie pozwo-
Niestety w chwili obecnej borykamy się z terminowością dostaw, ze względu na przerwy wakacyjne jak i problemy wsadowe niektórych producentów. Mamy więc bardzo dużo zamówień niezrealizowanych, na które czekamy. Na razie nasi klienci tego nie odczuwają, ale nasze stany magazynowe z dnia na dzień topnieją. Można powiedzieć, że rynek stalowy trochę się zdezorganizował. Wynika to głównie z tego iż znaczna część półwyrobów do tej pory produkowana na sprzedaż zostaje zagospodarowana wewnątrz Grupy ArcelorMittal. Mam tu na myśli m.in. produkcję z dawnej Huty Katowice. Do tego wszystkiego doszła sytuacja na rynku ukraińskim, który był znaczącym dostawcą półwyrobów do Polski. Na dzień dzisiejszy dostawy nie nadążają za sprzedażą.
„MH": Podczas Forum Ekonomicznego w Krynicy ekonomiści wieszczą nadejście kryzysu. Jak do tego przygotowuje się Stalprofil?
J.Bernhard: Nie będzie to pierwszy i nie ostatni dołek. Cykle koniunkturalne są czymś naturalnym. Stalprofil funkcjonuje na rynku od 30 lat i przeszliśmy kilka takich załamań. Nauczyliśmy się pracy w okresach słabszej koniunktury. Firma jest do tego przygotowana zarówno kapitałowo jak i organizacyjnie. Siedzimy na bieżąco sytuację i dostosowujemy naszą działalność do rynku.
Jak już wspominałem na razie nie ma symptomów, które mogłyby wskazywać na załamanie rynkowe. Bardziej cierpimy na braki w zaopatrzeniu aniżeli na klientów. Stalprofil jest spółką dystrybucyjną, która dokonuje zakupów na skład, nie pod konkretnego klienta i musimy mieć w ofercie pełen asortyment. Braki nie ułatwiają prowadzenia działalności, bo klient końcowy chce dokonać zakupów kompleksowo w jednym miejscu . Dlatego też tak ważne jest byśmy mieli wszystko.
„MH": Czy przejęcie przez ArcelorMittal i uruchomienie produkcji w największej europejskiej Hucie Ilva w Taranto może poprawić sytuację na rynku?
J.Bernhard: Z całą pewnością przybędzie znaczący producent wyrobów hutniczych w Europie. Jeżeli do tego będzie to jeszcze stal w postaci półwyrobów to może to poprawić sytuację hut przetwórczych. Tak więc wydaje się, że ten kierunek dla hutnictwa europejskiego może być
Stąd decyzja o podniesieniu cła do 50 procent, co zostało przyjęte z dużym oburzeniem.
Zatrzymanie tureckiej stali stanowi zagrożenie dla rynku europejskiego, głównie dla Południowej Europy, ze względów logistycznych. Bo przecież gdzieś tę produkcję będzie trzeba ulokować.
Natomiast wprowadzenie przez Unię Europejską kontyngentów i ceł wydaje się mało skuteczne. Zanim eksporterzy wykorzystają roczne limity to europejski rynek stali może zostać rozchwiany. Dopóki UE nie nałoży ceł, to do Europy nadal będzie napływać tania stal, z którą lokalni producenci muszą konkurować. Tylko nasuwa się podstawowe pytanie: Kto tę wojnę cenową wygra? Moim zdaniem uzależnienie ceł od wykorzystania kontyngentów to zły mechanizm, ale decyzja została podjęta i musimy w takich uwarunkowaniach funkcjonować.
Jest jeszcze jeden aspekt wprowadzenia ceł, a mianowicie wzrost cen stali. Odczują go odbiorcy - wykonawcy inwestycji, którzy mają podpisane wieloletnie kontrakty, przy założeniach cenowych np. z dnia dzisiejszego. Za 6 czy nawet 10 miesięcy może okazać się, że ceny stali poszybowały do góry i prowadzona inwestycja jest po prostu nieopłacalna, a inwestor nie chce zgodzić się na renegocjowanie kontraktu. Co wówczas? Możemy mieć powtórkę z inwestycji drogowych i szereg upadłości.
W kwestii wojny celnej USA - Chiny powiem tak - świat jest poukładany. Zawsze są niedobory w pewnych asortymentach, które są zaspakajane przez inne kraje. I jeżeli zaczyna się ingerować w tę układankę, to z całą pewnością ktoś poniesie stratę. Jeżeli ze względu na działania ochronne traci się jeden rynek, to trzeba szukać innego. W ten sposób dochodzi do zakłóceń.
Produkcja stali w Chinach stale rośnie, a popyt wewnętrzny jest już znacznie mniejszy aniżeli jeszcze kilka lat temu. Coś z tą nadwyżką stali trzeba zrobić. Jeżeli zamknięty zostanie rynek amerykański, to chińskie hutnictwo będzie zmuszone do poszukiwania innych kierunków. Chiny z roczną produkcją rzędu 800 min ton, czyli 50 procent światowej produkcji, są największym graczem z którym zawsze trzeba się liczyć.
Cały czas próbujemy wytłumaczyć unijnym urzędnikom, iż koncentracja europejskich producentów stali nie jest złym pomysłem, bo mogliby oni konkurować z chińskimi hutami, które tak de facto są sterowane odgórnie i to rząd decyduje o wszystkim.
„MH": Bardzo dziękuję za interesującą rozmowę.
Rozmawiał: Przemysław Szwagierczak